Kontrast:
Czcionka: A A A

Kryzysy w związku da się pokonać!

Według specjalistów związek dwojga ludzi można podzielić na cztery fazy, a każda kończy się kryzysem. Na szczęście znając mechanizmy, z każdego z nich możemy wyjść obronną ręką.

 

– Przede wszystkim w codziennym życiu nie powinniśmy nadużywać słowa kryzys. Zwykliśmy tak  mówić, w przypadku każdego, nawet drobnego nieporozumienia. Tymczasem kłótnia o niewyniesione śmieci, czy niezapłacony rachunek, to tylko drobna sprzeczka, która trafia się w każdym związku, a nie żaden kryzys – mówi Justyna Witczak, psycholog i terapeuta.

 

Samo określenie „kryzys” pochodzi z greki i oznacza punkt zwrotny, okres przełomu. Mając świadomość, co nas czeka za zakrętem możemy bardziej świadomie podjeść do kolejnych etapów. – Kryzysów ominąć się nie da. Zresztą, warto pamiętać, że finałem każdego z nich jest rozwój – podkreśla Justyna Witczak.

 

O kryzysie mówi się wówczas, gdy para deklaruje, że nie chce już żyć we dwoje. To moment krytyczny dla związku. Takie sytuacje mogą zdarzyć się nawet najbardziej zgranej parze, na szczęście nie wszystkie kończą się rozstaniem.

 

Mamy szanse przetrwać, jeśli nauczymy się ze sobą rozmawiać, przepracujemy temat i poszukamy satysfakcjonującego rozwiązania. Bez umiejętności dialogu jesteśmy skazani na porażkę – dodaje Justyna Witczak.

 

Jak zauważa psycholog, przedstawiciele starszego pokolenia chętniej podejmują próby porozumienia. Młodzi natomiast mają tendencję do nierozwiązywania konfliktów. Wolą zmianę partnera.

 

To nie do końca wyłącznie ich wina, lecz narzucanej nam przez media wizji życia. Ma być szybko, przyjemnie i …łatwo. Idealne ciało, idealny związek, idealna praca i idealne dzieci. A tymczasem związek to harówka. Gdy coś się nie układa, nie można liczyć na natychmiastowy skutek w postaci cudownego leku – podkreśla psycholog.

 

Faza pierwsza – miłosne upojenie

 

Pierwsza faza to wielka miłość. Młodzi ludzie podejmują decyzję, że już na zawsze chcą być razem. Mają wspólne marzenia. Są przekonani, że partner jest najlepszym kandydatem do stworzenia związku idealnego.

W tym czasie patrzą na siebie przez różowe okulary, robią wszystko, czasem wbrew sobie, by przypodobać się drugiej stronie. Pójście na ustępstwa, machnięcie ręką na jakąś niedogodność przychodzi im dość łatwo. Mają niezachwianą wiarę, że są dwoma połówkami tej samej pomarańczy.

 

Młodzi patrzą w tym okresie krytycznie na swoich rodziców i są przekonani, że ich związek będzie doskonały. Idealizują partnera. Jeśli na tym etapie całkowicie zatracimy własną tożsamość, nie zachowamy odrębności i nie zdejmiemy choć na chwilę różowych okularów, czeka nas rozczarowanie– przestrzega Witczak.

 

Ekspertka  jest zwolenniczką szukania partnera na zasadzie przyciągających się przeciwieństw niż szukania identycznej połówki pomarańczy. Trzeba jednak od samego początku być szczerym.

 

– I nie łudźmy się, że ten drugi to ideał. Takich nie ma! – uprzedza psycholog. Od początku właściwie interpretujemy zachowania drugiej połowy. Nadużywanie alkoholu przez partnera na początku związku to nie zabawowy styl życia. Nie mamy do czynienia z  rozrywkowym chłopakiem, który „się ustatkuje”, lecz człowiekiem zagrożonym alkoholizmem.

 

W okresie szaleńczego zakochania nie kryjmy się przed partnerem z własnym zdaniem, bo tym sposobem ukręcimy na siebie sznur. Kiedy nadejdzie kryzys, żona może powiedzieć, że nie znosi jego przemądrzałego przyjaciela. On będzie zaskoczony, bo zawsze – wydawało mu się, że z przyjemnością – spotykała się z nim w większym gronie, a nawet śmiała z jego sprośnych dowcipów.

 

Kobieta w porę nie postawiła sprawy jasno, że przyjaciel męża jest grubiański i czuje się w jego towarzystwie niekomfortowo, a przecież można było zareagować na to na początku – daje przykład Justyna Witczak.

 

Faza druga – odkładanie siebie na później

 

Druga faza nie jest łatwa i dotyczy pierwszych lat w małżeństwie. Pojawiają się dzieci, a w związku klaruje się podział ról. Na tym etapie jesteśmy najbardziej zabiegani, zapracowani i przemęczeni. Nie poświęcamy już sobie tak wiele czasu. Zaczynamy odnosić wrażenie, że związek się wypalił.

 

Grafik współczesnych rodziców wypełniony jest po brzegi. Bierzemy dodatkowe zlecenia, bo zwykła pensja to za mało, pracuje się na okrągło, często kosztem weekendów. Dzieci chodzą na zajęcia dodatkowe: sportowe, językowe, artystyczne, więc ciągle gdzieś je zawozimy. Do tego gotowanie, sprzątanie, zakupy, odrabianie lekcji i przestajemy ze sobą rozmawiać. Raczej zdajemy sobie raporty. Oddalamy się od siebie, często również w sypialni.

 

To nic nowego. Rutyna wkrada się do każdego związku, ale w porę należy reagować i wszelkie problemy rozwiązywać na bieżąco. Odkładanie rozmów na potem, albo wzajemne oskarżanie się tylko potęgują kryzys. To czas, kiedy należy przypomnieć sobie o okresie zakochania i wrócić do wspólnych rytuałów – radzi Justyna Witczak.

 

Staramy się być fajnymi rodzicami, ale co dziecku po sfrustrowanej mamie i nerwowym tacie? To właśnie ta chwila, by przestać myśleć wyłącznie o dzieciach. Równie ważne jak „oprane, nakarmione i wybawione” potomstwo jest nasze samopoczucie, nasza atrakcyjność fizyczna i intelektualna.

 

– Dbajmy nie tylko o siebie, ale także o partnera. Skok w bok i ucieczka od domowych problemów to droga donikąd. W nawale domowych obowiązków naprawdę są te ważniejsze i mniej ważne. Ustalmy gradację. Z  powodu brudnej podłogi świat nam się nie zawali – radzi psycholog.

 

Coraz więcej par trafia do gabinetów właśnie w tej fazie związku. Ludzie myślą o rozstaniu mimo małych dzieci.

 

– Nie bronią małżeństwa. Oczywiście niełatwo utrzymać też związek, gdy para ma trudną sytuację zawodową, mieszkaniową i ekonomiczną, ale warto podjąć taką próbę – wyjaśnia psycholożka.

 

Oczywiście są sytuacje, gdy naprawdę lepiej się rozstać. Taki kryzys zakończony rozwodem nie będzie jednak porażką, gdy wyciągniemy nauki na przyszłość i w kolejnym związku nie powielimy tych samych błędów.

 

Faza trzecia, czyli opuszczone gniazdo

 

W trzeciej fazie jest najtrudniej. Z jednej strony wykończeni rodzicielstwem z utęsknieniem czekamy na moment aż dzieci będą odchowane i pójdą „na swoje”, z drugiej, gdy nadchodzi ten moment nie potrafimy się nim cieszyć. Syndrom pustego gniazda zaczyna nas uwierać. Cichy dom, nie ma powodu do pośpiechu. Jeśli jesteśmy aktywni zawodowo, mamy hobby i przyjaciół będzie nam łatwiej przejść tę fazę, ale jeśli skupialiśmy się wyłącznie na pociechach zmiana może zaboleć.

 

Uzmysławiamy sobie, że „czegoś nam brakuje”.  Na tym etapie pojawia się kryzys tożsamości i wkraczamy w fazę tzw. drugiego dojrzewania. Zadajemy sobie pytanie: kim jestem? Zastanawiamy się, z czego w młodości zrezygnowaliśmy dla rodziny i nagle chcemy to wszystko nadrobić – tłumaczy Justyna Witczak.

 

Kobieta przechodzi akurat menopauzę, co potęguje jej złe samopoczucie. Fizyczne i psychiczne. Jej wiara we własną atrakcyjność seksualną zaczyna podupadać. Może się bronić na wiele sposobów przed utratą młodości, ale nie jest w stanie zatrzymać upływającego czasu. I wie o tym. Dzieci, które jeszcze nie mają własnych dzieci, na tym etapie mamę zaniedbują. Wielu dziś wyjeżdża za granicę w pogoni za karierą i lepszymi zarobkami. Matki mogą czuć się odtrącone.

 

W tym czasie mężczyzna ma się całkiem dobrze, bo z radością cofa się do okresu młodzieńczego. Realizuje odkładane plany, wraca do swojego hobby.

Panowie na powrót chcą być atrakcyjnymi młodzieńcami. Wzrasta ich zainteresowanie młodymi kobietami – dodaje Witczak.

 

Do gabinetu Justyny Witczak bardzo często trafiają pary, w których na tym etapie związku doszło do zdrady. – On czterdziestoparolatek podczas wypadu z kolegami poznał dwudziestoparolatkę. Okazywała mu zainteresowanie, co bardzo połechtało jego męskie ego. Zaczęli esemesować. W tym właśnie czasie jego żona czuła się szczególnie zaniedbywana. Miała nadzieję, że będzie ją adorował niczym na początku ich związku, a on był skupiony na czymś innym. Doszło do zdrady. Wszystko wyszło na jaw. Rozstali się. On zamieszkał z młodą dziewczyną, ale szybko przekonał się, że nie jest to partnerka dla niego. Po jakimś czasie zaczął adorować żonę. Teraz randkuje z żoną. Jeśli ona będzie umiała mu wybaczyć, mają szansę na nowy szczęśliwy związek – zauważa psycholog.

 

Oczywiście wybaczenie jest tu kluczowym słowem. Bez niego nie ma szans na naprawę związku, który tak bardzo ucierpiał.

 

Faza czwarta, czyli babcia i dziadek

 

Czwarta faza małżeństwa następuje zazwyczaj po sześćdziesiątce.  Na tym etapie łączy nas już głęboka więź. To czas, by cieszyć się sobą bez żadnych ograniczeń, bez udawania, stresu i gonienia za czymkolwiek. To chwila, gdy przechodzimy na emeryturę i możemy realizować wspólne pasje i marzenia, na które nie mieliśmy dotąd czasu. Oczywiście pod warunkiem, że zdrowie nam na to wszystko pozwoli.

 

Problemem w tej fazie może być znaczące pogorszenie się sytuacji ekonomicznej. Emerytura nigdy nie jest tak wysoka jak pensja. A jeśli dochodzi do tego choroba współmałżonka lub chorują oboje, robi się naprawdę trudno. Odczuwamy wówczas lęk, że partner umrze, że zostaniemy sami – mówi Justyna Witczak.

 

Na to nakłada się lęk przed własną śmiercią. To nie moment, by sprzeczać się o byle co. Potraktujmy nasz związek, naszą miłość jako przywilej, który dostaliśmy od losu. Bądźmy dla siebie parą najlepszych przyjaciół – radzi psycholog.

 

Rozmawiajmy, nie krzyczmy

 

Na koniec psycholog ma radę dla wszystkich par i to na każdym etapie związku:

– Nie kierujmy się emocjami. Gdy biorą one górę, weźmy trzy wdechy. Głębokie. Dzięki temu nie będziemy krzyczeć i nie powiemy czegoś, czego moglibyśmy potem bardzo żałować. Trzy oddechy naprawdę działają – przekonuje Justyna Witczak.