Kontrast:
Czcionka: A A A

Najpiękniejszy zawód świata: rodzic

Bycie rodzicem to wielkie szczęście, ale też wielka odpowiedzialność. Czekając na pierwsze dziecko jesteśmy pełni radosnego napięcia, wyobrażamy sobie rodzicielstwo jako pasmo nieustających wzruszeń i radości, które tak sugestywnie pokazują wyidealizowane reklamy pieluszek, zupek czy soczków dla dzieci.

 

Smutek początków macierzyństwa

Tymczasem rzeczywistość może znacząco odbiegać od tego obrazu. Pierwszy szok może nastąpić już w szpitalu: podczas przyjęcia na oddział, w czasie porodu lub późniejszego połogu. Dzieje się tak dlatego, że sytuacja na oddziałach położniczych w Polsce jest bardzo różna, często trudna. Składa się na to wiele czynników, przede wszystkim oczywiście niskie płace (zwłaszcza średniego i niższego personelu) oraz niedobór lekarzy. Przepracowane pielęgniarki i położna, przepracowani lekarze (zatrudnieni często w kilku miejscach) są przemęczeni i nierzadko ciężko im okazać kobiecie empatię,  jakkolwiek nic nie usprawiedliwia braku elementarnego szacunku wobec pacjentki. Warto więc zadbać o to, by w tak ważnym i  stresującym momencie w życiu kobiety był przy niej ktoś, kto będzie w stanie zapewnić jej choć minimum komfortu i aby poród ten odbywał się w znanym rodzącej szpitalu, a nie takim, w którym wszystko jest obce i nie wiadomo gdzie i jak się poruszać. Dobrym sposobem na to jest  świadomy wcześniejszy wybór szpitala, w którym przyjdzie na świat nasze dziecko (zwłaszcza pierwsze), jak również umówienie się z lekarzem prowadzącym ciążę na jego obecność podczas porodu. Sama akcja porodowa jest przecież bardzo wyczerpującym przeżyciem. Przy oschłym, a czasem wręcz nieuprzejmym traktowaniu pacjentki przez personel (przy całym zrozumieniu dla jego zmęczenia i braków kadrowych)  może stać się wydarzeniem o charakterze traumatycznym i w efekcie niekorzystnie wpłynąć na kształtowanie się relacji młodej matki z nowonarodzonym dzieckiem. Kobieta, która w trakcie porodu doznaje ogromnego fizycznego cierpienia, doświadcza wtedy dodatkowo upokorzenia z powodu usłyszanych pod jej adresem przykrych słów i uwag.  Szczególnie  dla tzw. pierwiastek (czyli kobiet rodzących po raz pierwszy) sytuacja taka jest obciążeniem bardzo trudnym do „udźwignięcia” . Poród w atmosferze pozbawionej empatii i poszanowania intymności, de facto urągającej godności człowieka (co nie jest rzadkością w polskich szpitalach) staje się dramatycznym wydarzeniem w życiu rodzącej kobiety, a przyszłe na świat dziecko może być postrzegane jako jego mimowolny sprawca. Dodatkowo,  już od momentu porodu na kobiecie ciąży presja bycia idealną matką (niezależnie od tego, czy tą presję odczuwa jako nałożoną na nią przez kogoś z „zewnątrz”, czy przez samą siebie, pod wpływem instynktu macierzyńskiego i poczucia odpowiedzialności za dziecko). Taka kobieta ma poczucie, że musi być szczęśliwa (nawet mimo krwawiącego krocza, często dodatkowo naciętego podczas porodu), mieć w piersiach (od razu) odpowiednią ilość pokarmu, umieć karmić dziecko i chcieć cały czas z nim przebywać. Jest to trudne zwłaszcza wtedy, gdy dalej przychodzi jej znosić nieuprzejmość personelu, a musi zostać w szpitalu kilka dni po cesarskim cięciu. Tymczasem pokarm się nie pojawia, dziecko płacze i ssie suche bolące sutki. Pielęgniarki poją wtedy  noworodka glukozą, czasem nie szczędząc młodej matce „dobrych rad” w rodzaju „żeby się bardziej postarała”, nie dostrzegając jej coraz większego sfrustrowania. W rezultacie: nie potrzeba już wymownych westchnień personelu, kolejnych  „dobrych rad” np. od teściowej, by w kobiecie pojawiło się uczucie zwątpienia we własne kompetencje do bycia matką, a nawet w sens macierzyństwa w ogóle. Tak pojawia się tzw. baby blues, czyli obniżenie nastroju młodej matki, które jeśli trwa dłużej może prowadzić do depresji poporodowej. Depresja poporodowa, choć dotyka wiele kobiet jest tematem szczególnie wstydliwym, zwłaszcza w Polsce. Matka Polka nie ma prawa mieć żadnych depresji! Matka Polska ma zasuwać przy dziecku 24 godziny na dobę, najlepiej w pełnym makijażu i ładnie ubrana, bo przecież jak mąż wróci z pracy nie chce widzieć w domu kocmołucha w szlafroku i przeciekającym od mleka staniku! Jeśli młoda matka otrzymuje od bliskich takie i podobne przekazy i równocześnie żadnego praktycznego wsparcia, będzie trwać w poczuciu beznadziei i pogłębiającej się depresji. A depresja jest chorobą śmiertelną. Nieleczona może doprowadzić do samobójstwa albo tak zwanego samobójstwa rozszerzonego, czyli zabicia najpierw dziecka, a potem siebie. Trwająca już od ponad 15 lat akcja „Rodzić po ludzku” (której patronuje Gazeta Wyborcza) to zbyt „skąpe” działanie, by mogło – samodzielnie – zmienić tą sytuację.

 

 

Rodzicielstwo dotyczy obojga partnerów

Wiem, to wszystko brzmi dość przerażająco, ale zostało przedstawione w taki sposób po to, by szerzyć świadomość stanu i sytuacji, w jakiej znajdują się (i to) nierzadko matki (zwłaszcza młode), których ból, zagubienie, zmęczenie i poczucie osamotnienia inni tak łatwo krytykują i oceniają!

Czasem bywa też tak, że młode matki tak bardzo chcą się wykazać w nowej roli, iż całkowicie odseparowują partnera od kwestii związanych z opieką nad dzieckiem, a tym samym od siebie. Być może z tą fizyczno-emocjonalną separacją wiąże się podświadoma, poporodowa niechęć do partnera jako pośredniego sprawcy cierpień, których kobieta doznała podczas porodu. To wszak za sprawą zapłodnienia przez mężczyznę doszło do poczęcia dziecka i następnie jego narodzin. Jeszcze gorszą sytuacją jest ta, w której  kobieta odseparowuje się od mężczyzny wraz z dzieckiem, oficjalnie poświęcając całą uwagę noworodkowi. Mężczyzna „traci” wtedy dostęp nie tylko do żony/partnerki, ale i do własnego dziecka. U podłoża tej kobiecej rezygnacji z bliskości, zwłaszcza tej fizycznej może leżeć mniej lub bardziej podświadoma chęć uniknięcia kontaktów seksualnych z mężem, które przez długi czas po porodzie mogą sprawiać ból. Jest to obiektywnie zrozumiałe, ale kłopot zaczyna się wtedy, gdy sytuacja taka trwa  dłużej niż gojenie się poporodowych ran i przechodzi w stan ciągły, pozornie akceptowany przez mężczyznę. Pozornie, gdyż mężczyzna odrzucony za jednym zamachem jako partner seksualny i jako ojciec nowonarodzonego dziecka, będzie najprawdopodobniej coraz bardziej oddalał się od swojej rodziny i szukał nowej partnerki.

Czy można temu przeciwdziałać?

Oczywiście. Szczerą rozmową. I choć taka rozmowa może wydawać się trudna i niekomfortowa, z pewnością warto ją przeprowadzić i lepiej to uczynić, niż biernie czekać, aż sytuacja „sama się rozwiąże”, bo tak się niestety nie stanie, a nawet jeśli dojdzie do jakiegoś „przełomu”, to jego efekt prawdopodobnie nie będzie korzystny dla żadnej ze stron. Wzajemne żale i pretensje – choć nigdy niewypowiedziane – będą tylko narastać aż do całkowitego rozpadu związku, na czym najbardziej ucierpi niczemu niewinne dziecko.

 

Poród rodzinny

Wiele par, jako sposób na zwiększenie małżeńskiej bliskości i miłości, która przezwycięży trudy porodu, połogu jak i baby blues, poleca porody rodzinne. Z pewnością jest to godne polecenia rozwiązanie. Mężczyźni uczestniczący w takich porodach każdorazowo opisują je jako wielkie przeżycie – zetknięcie z potęgą natury oraz siłą i niezwykłością kobiety. Wielu ojców mówiło o tym, że w  momencie, gdy drżącymi rękami przecinali pępowinę łączącą noworodka z matką, rodziła się ich więź z dzieckiem. Czuli się tak, jakby to oni byli tymi, którzy witają dziecko na świecie, a wcześniej, wspierając partnerkę przez cały czas porodu, mieli okazję na własne oczy przekonać się, jak wielkim jest on dla kobiety wysiłkiem. To doświadczenie również buduje dodatkowy szacunek dla partnerki, zrozumienie dla jej późniejszego samopoczucia czy niemocy.

Z drugiej strony gros kobiet wzdryga się na samą myśl o rodzinnym porodzie. Uważają, że byłoby to zbyt wielkie obnażenie się przed partnerem, wyzbycie wszelkiej tajemniczości jaka wiąże się z różnicami płci. Nie chcą, by ich partner widział je cierpiące, spocone, krzyczące.

Oczywiście, każda ze stron ma swoje racje. Niemniej jednak, warto choćby zapoznać się z wyznaniami mężczyzn, którzy uczestniczyli w narodzinach swoich dzieci, aby móc podjąć świadomie ostateczną decyzję.

 

Najcięższy zawód świata

Kilka lat temu furorę w internecie robił amerykański filmik, w którym mężczyzna o aparycji menedżera przeprowadzał rekrutację. Filmik wypełniały nagrania autentycznych rozmów rekrutacyjnych z kandydatami, nieświadomymi tego, że w istocie nie biorą udziału w rekrutacji, lecz w kampanii społecznej. Na początku każdej z rozmów mężczyzna zapowiadał, że najpierw opowie trochę o stanowisku, na które toczy się rekrutacja. Kandydaci oczywiście wyrażali na to zgodę. Mężczyzna mówił, że nie jest to zwykła posada, tylko rodzaj najbardziej odpowiedzialnej pracy. Stanowisko nosi nazwę „dyrektor operacyjny”, ale w istocie jest  czymś o wiele większym i ważniejszym,  wymagającym wielkiego zaangażowania i dyspozycyjności. Pierwszy wymóg dotyczy aktywności ruchowej i stania przez większą ilość czasu. „Trzeba być nieustannie na nogach i schylać się” – mówi menedżer a kandydaci do pracy kiwają głowami ze zrozumieniem i dopytują jak długo „135 godzin miesięcznie” – mówi menedżer i zaraz dodaje, że właściwie ten czas jest nieograniczony i trzeba być gotowym na stanie i schylanie się przez 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu. „Ale chyba jest przewidziany jakiś czas, żeby usiąść i odpocząć?” – dopytuje jeden z kandydatów. „Ma pan na myśli przerwę?” – upewnia się menedżer i po odpowiedzi twierdzącej oświadcza: „Nie, nie ma przewidzianych  żadnych przerw”.  W dalszej części menedżer wymienia kolejne elementy „oferty” – brak wolnych dni, nawet w święta, konieczna umiejętność negocjacji, zdolności kulinarne itp. „Czy to jest legalne?” – zastanawia się jeden z kandydatów, „To jest okrutne!” – stwierdza drugi – „To brzmi jak jakiś ponury żart!”, „To jest nienormalne! Nie ma żadnych przerw? „– „Nie, pracujesz 365 dni w roku” – „A wynagrodzenie?” – pytają kandydaci. „Nie otrzymujesz zupełnie nic” – odpowiada menedżer. Kandydaci są przerażeni. Dopiero, gdy menedżer mówi, że na tym stanowisku pracuje kilka miliardów ludzi zaczynają rozumieć o jakiej pracy mowa.

„Kto pracuje na takim stanowisku?” – dopytuje dziewczyna z Indii.

„Mamy” – odpowiada menedżer. I wprawia wszystkich kandydatów w konsternację połączoną z wielkim efektem: „WOW!”

Cały filmik można obejrzeć np. tu: https://www.youtube.com/watch?v=8Pg7hUzAKhM

 

Rodzic to najcięższy zawód świata, ale przynoszący nieporównywalną z niczym satysfakcję  – jeśli widzimy, że wychowaliśmy nasze dziecko na odpowiedzialnego i szczęśliwego człowieka!

 

Dzień urodzin jest szczególny dla każdego z nas. Ale i dla kogoś jeszcze. Pomyślmy w tym dniu także o naszych mamach i ojcach.