Kontrast:
Czcionka: A A A

Związek na odległość to wymagająca próba

Czy związek na odległość skazany jest na niepowiedzenie? Okazuje się, że wcale nie. Wszystko może się udać pod warunkiem, że oboje maksymalnie zaangażujemy się w jego budowanie.

 

Jacek przez wiele lat pracował za granicą. Kasia wiernie na niego czekała, biorąc na swoje barki wychowanie dzieci. Co roku ponawiała prośby, by wrócił już na stałe do Polski. Argumentowała, że czuje się samotna, że jest jej trudno, że bardzo tęskni. On mówił, że się postara, ale zawsze było jakieś ale…większe mieszkanie, nowy samochód, zarobienie na wymarzone wakacje. I tak jego powrót opóźniał się z roku na rok. Dzieci rosły. Poszły do przedszkola, a potem do szkoły podstawowej. Kiedy w końcu Kasia przestała naciskać na powrót, jej mąż postanowił wrócić. Gdy tylko zamknął za sobą drzwi rodzinnego domu, otworzyła się puszka Pandory. Związek przeszedł kryzys i niestety, nie wyszedł z niego obronną ręką. Małżeństwo przestało istnieć po roku od powrotu. To dość znany scenariusz, ale zdaniem specjalistów są sposoby, by go uniknąć.

 

Emigracja nie jest łatwa

Czasowa rozłąka, szczególnie ta podyktowana względami ekonomicznymi, dla żadnego z partnerów nie jest przyjemnością. Oboje ponoszą jej koszty.

Aby związek przetrwał tę próbę, należy jeszcze przed wyjazdem partnera jasno i precyzyjnie określić cele, zasady i ramy czasowe wyjazdu – mówi Grażyna Kijowska – Wein, psycholog i psychoterapeutka.

Czym ryzykujemy żyjąc z dala od siebie? Jak wyjaśnia psycholog, odległość spłaszcza nieco emocje, ale można temu skutecznie przeciwdziałać. – W dobie powszechnego i taniego internetu, nie ma powodów byśmy ograniczali codzienne rozmowy. Ale nie mam tu na myśli wyłącznie relacjonowania dnia, co u nas, co u dzieci. Mam raczej na myśli spokojną rozmowę, nastrojową, ciepłą, serdeczną, nawet z lampką wina w dłoni. Taką, jaką byśmy przeprowadzili po zmroku, gdy ukochana osoba byłaby w domu, tuż obok. To zupełnie zmienia charakter relacji  – zauważa psycholog.

Niestety, pary w natłoku zdarzeń, obowiązków, a bywa że i wzajemnych żali, zapominają o czułościach. Rozmowy ograniczają się do rzeczowego i suchego referowania co u nich, a przy okazji często w takich informacjach nie brakuje również wzajemnych pretensji. Szczególnie ze strony osoby, na której barkach spoczywa cały dom.

 

Rozmowa to podstawa

Kiedy partner nareszcie wraca, zamiast euforii są kłótnie. – Nie da się ukryć, że kiedy jedno podejmuje pracę z dala od domu, a potem co jakiś czas wraca, trudno się porozumieć. Dam przykład znajomej, która miała męża marynarza. Kiedy wypływał w morze, zostawiał zalęknioną młodą matkę z dzieckiem. Przez pierwszy miesiąc nie umiała się odnaleźć w nowej roli, potem musiała przywyknąć do tego, że jest sama z dzieckiem i musi sobie radzić. Z czasem stawała się coraz bardziej zaradna i niezależna. Marynarz nie wrócił z morza do zalęknionej kobiety jaką zostawiał, ale do silnej i zaradnej. Miał zupełnie inne jej wyobrażenie. Po powrocie chciał się nią na powrót zaopiekować, a ona odczytywała to jako zamach na swoją niezależność, wręcz opresję. Co zrobili, gdy oboje zaczęli się powoli orientować, że coś jest na rzeczy? Otóż ukochane dziecko na kilka dni  podrzucili dziadkom, a sami wyjechali na 4-dniowe wakacje, gdzie wszystko dokładnie przegadali. Rozmowa to podstawa w takich sytuacjach – mówi Grażyna Kijowska – Wein.

 

Mów tylko dobrze

Odległość może mieć niszczący wpływ nie tylko na relacje kobiety i mężczyzny, ale także na relacje rodzica z pozostawionymi w kraju dziećmi. I tutaj duża odpowiedzialność za powodzenie takiej relacji spoczywa na tych, którzy zostają.

Przykładowo, jeśli mamy będą często i dobrze mówiły o tacie, będzie on obecny w życiu dzieci. Natomiast, jeśli kobieta przytłoczona obowiązkami, będzie w obecności dzieci sarkała na męża, że jest daleko i nie ponosi wraz z nią odpowiedzialności za szereg domowych spraw, zacznie kreować w głowach dzieci negatywny obraz taty. Trzeba zatem być szczególnie wyczuloną na te kwestie – przestrzega psycholog.

Warto też pamiętać, by partnerzy się po prostu doceniali i szanowali to, co wzajemnie wnoszą do rodziny.

– Ona ponosi codzienny trud wychowawczy. Może w trudnych chwilach mieć mu za złe, że „wszystko jest na jej głowie, a on tylko zarabia”, ale – co niezmiernie ważne – trzeba pamiętać, że on też tęskni, że niełatwo być samemu z daleka od ukochanej i dzieci, że mężczyzna też czuje się tam samotny. I dlatego warto to podkreślać i doceniać  wprost i przykładowo powiedzieć: „Zobacz, dzięki temu, że tak ciężko pracujesz, nasze dziecko rozwija swoje pasje i chodzi na zajęcia dodatkowe z judo, tańca, szachów itd.” Z kolei mężczyzna powinien starać się dostrzegać, ile pracy jego partnerka, pod jego nieobecność, wkłada w wychowanie i edukację dzieci. To naprawdę niełatwe zadanie i będąc daleko nie można o tym zapominać – dodaje G. Kijowska – Wein.

 

Dziecko jak samochodzik

Kiedy Jacek po kilkutygodniowej nieobecności zjeżdżał do Polski, zarzucał dzieci prezentami, pozwalał im bawić się do późna, zabierał do fast foodów, a w weekendy zamiast wspomóc je w nauce, organizował im szalone wyprawy. Po jego wyjeździe dzieci były nieznośnie, a w szkołach sypały się jedynki. Kasia znów wszystko musiała zaczynać do nowa. Była wściekła na męża, że za każdym razem niszczy to, co ona z takim trudem budowała. On nie rozumiał jej pretensji. Tłumaczył, że stęskniony za dziećmi chciał sprawiać im przyjemność. Czy jest jakieś wyjście z tej jakże powszechnej sytuacji?

Oczywiście, że jest. Należy zawczasu, jeszcze przed wyjazdem, zadbać o ujednolicenie systemu wychowawczego. Używając przenośni, można by powiedzieć, że dzieci funkcjonują trochę tak, jak samochodziki. Na zielonym świetle pojadą, na czerwonym staną, ale sygnalizacja musi działać sprawnie, bez zarzutu. Oczywiście czasami można pójść na drobne ustępstwa. Każdy lubi dostawać prezenty, ale warto, aby rodzice, szczególnie ci pracujący z dala od domu, starali się zapamiętać, że nawet najdroższy prezent, najlepsza zabawka jest marną atrakcją w porównaniu z czasem podarowanym dziecku – podkreśla psycholog.

Zarówno partner, jak i dzieci wcale nie chcą drogich prezentów.  – Chcą naszej uwagi i bliskości – podpowiadają terapeuci.

Na koniec warto podkreślić, że małżonkowie, niezależnie od odległości, powinni stale dbać o temperaturę w związku. Pisać do siebie czułe listy, wysyłać zdjęcia, rozmawiać przez telefon i internet.

– Jeśli nie będziemy regularnie dbać o temperaturę naszych uczuć, podsycać ich, wyrażać, niejako „palić w naszym emocjonalnym piecu”, piec w końcu wystygnie – przestrzega G. Kijowska – Wein.

 

Wnuki i dziadkowie

Wydaje się, że nieco łatwiejsza jest opcja, gdy młode małżeństwo razem wyjeżdża za granicę i tam wspólnie budują przyszłość. Dopóki nie ma dzieci sytuacja jest rzeczywiście komfortowa, ale kiedy już przychodzą na świat, okazuje się, jak bardzo ważna jest bliskość rodziny, szczególnie dziadków. Tymczasem nie ma ich pod ręką. Owszem, niekiedy wpadają zaraz po porodzie, by trochę pomóc, ale potem zwykle wracają do ojczyzny.

– Robi się ciężej, emocjonalnie i organizacyjnie. Ponadto, kiedy dzieci podrastają zaczynają bardzo tęsknić za dziadkami – mówi Karolina Kubicka, która wraz z mężem Łukaszem przez 10 lat mieszkała w Anglii.

Oboje mieli dobrą pracę, dom i ustabilizowane życie. Ich starszy syn Oliwer chodził do szkoły podstawowej i świetnie się uczył. Młodsza córka, Nadia, była w wieku przedszkolnym.

–  Kiedy przyjeżdżaliśmy na wakacje do Polski, dzieciaki szalały ze szczęścia. Oliwer łowił z dziadkiem ryby, pływał w jeziorze, jeździł na rowerze. Dzięki drugim dziadkom, mieszkającym na wsi, dzieci odkrywały naturę: karmiły kury, pieliły grządki. Coraz ciężej po wakacjach było nam wracać do domu w Manchester. W 2016 roku pożegnanie było wyjątkowo ciężkie. Płakały dzieci i płakali dziadkowie. Całą podróż do Anglii przesiedzieliśmy w milczeniu. W końcu zdecydowaliśmy się na powrót do kraju. Dla rodziny. Uznaliśmy, że pieniądze to rzecz drugorzędna. Oczywiście nie działaliśmy pochopnie. Najpierw zapisaliśmy syna do polskiej szkoły, aby szlifował język. Przez dwa lata, dzień po dniu, przygotowywaliśmy się do powrotu. Wróciliśmy w lipcu 2018 roku  – opowiada Karolina Kubicka.

Zamieszkała u swoich rodziców i zaczęła budowę własnego domu na podarowanej przez rodziców działce. – Nie jest łatwo, szczególnie Oliwerowi. Rozczarował nas polski system edukacji. Zarobków i poziomu życia też nie da się porównać. Ale mamy też  wymierne korzyści, czyli bliskość rodziców, a dzieci mają swoich ukochanych dziadków – tłumaczy Karolina.

Oczywiście podjęcie takiej decyzji wymagało nie lada odwagi. Rzadko, która rodzina decyduje się na taki krok. Czy w takim przypadku relacje dziadków i wnuków, którzy widzą się dwa razy w roku, są skazane na porażkę?

Absolutnie nie. To jest w dużej mierze tak, że jak sobie rzeczywistość opowiemy, tak ją wykreujemy. Rozdzieleni setkami kilometrów stawiajmy na jakość kontaktów. Jeśli już przyjeżdżamy do Polski na wakacje lub rodzina nas odwiedza, bądźmy z rodzicami, teściami czy rodzeństwem na sto procent. Niech wnuki czerpią z relacji z dziadkami, a dziadkowie z wnukami – podpowiada G. Kijowska – Wein.