Kontrast:
Czcionka: A A A

Sposoby na codzienne oszczędzanie – ile kupować, by nie marnować

Sobota przed niedzielą bez handlu. Tłumy ludzi w sieciowym markecie. Zakupowe wózki załadowane po brzegi. Kiedyś takie sceny obserwowało się tylko przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą, dziś kolejki do kas sięgające połowy długości sklepu i wypełnione po brzegi kosze są nieodzownym elementem każdej soboty poprzedzającej niedzielę bez handlu. Często też elementem następującego po nim poniedziałku.

 

Rosnąca inflacja i jej skutki

Ludzie dyskutują, jak wszystko zdrożało, przecież 100 gram tej wędliny jeszcze miesiąc temu kosztowało złotówkę taniej, podobnie paczka tego sera. Bułki były tańsze o 20 groszy, sztuka, nie mówiąc o cenie warzyw. Cebula droższa od jabłek? Włoszczyzna w cenie paczki dobrej herbaty? Niestety, wzrost cen niektórych artykułów jest mocno zauważalny. W efekcie za taką samą kwotę możemy kupić mniej niż rok czy nawet kilka miesięcy temu.

Z jednej strony, w przypadku wysokich cen warzyw i owoców jest to rezultat niekorzystnej pogody wiosną i latem (częste przymrozki wiosną i susza w lecie) z drugiej – efekt inflacji (czyli wzrostu przeciętnego poziomu cen w gospodarce), która w 2020 r. w stosunku do roku poprzedniego wynosi ok. 2,8%. Oznacza to, że uśredniając o tyle wzrosły wszystkie koszty życia w stosunku do roku poprzedniego.  Przeciwieństwem inflacji jest deflacja – gdy za tyle samo pieniędzy możemy kupić więcej, niż rok wcześniej. Taka sytuacja miała miejsce w 2016 r., gdy deflacja wyniosła  -1,6%, czyli siła nabywcza krajowego pieniądza była większa, niż  w 2015 r. Niestety, od 2017 r. inflacja znów rośnie i za tyle samo pieniędzy możemy kupić coraz mniej.  Dlaczego tak się dzieje?

Przyczyny inflacji

Inflacja spowodowana może być przez kilka czynników:

  • nadmierne zwiększanie podaży pieniądza poprzez jego emisję przez bank centralny lub kreację w bankach komercyjnych,
  • niespodziewany i gwałtowny wzrost kosztów produkcyjnych (np. surowców energetycznych), który prowadzi do ograniczenia zagregowanej podaży,
  • wzrost zagregowanego popytu w gospodarce,
  • niezrównoważony budżet państwa (wydatki z budżetu przewyższają wpływy),
  • przeinwestowanie gospodarki (nadmierne rozwinięcie procesu inwestycyjnego finansowanego przez państwo),
  • wadliwa struktura gospodarki,
  • import inflacji (wraz ze wzrostem cen artykułów importowanych przez dany kraj następuje wzrost kosztów produkcji, a co za tym idzie wzrost cen).

 

Jak sobie radzić ze wzrostem cen?

W związku z inflacją rewaloryzacji ulegają np. emerytury, co roku rośnie też płaca minimalna. Jak jednak radzić sobie z rosnącymi kosztami życia, gdy zarabiamy tyle samo, co kilka lat temu, a szef kategorycznie powiedział, że żadnych podwyżek przez dłuższy czas nie będzie?

Cóż, nie pozostaje nam nic innego, niż zracjonalizować swoje wydatki i zacząć robić sprytne zakupy.

Aby zacząć robić sprytne zakupy, warto najpierw przeanalizować na co i ile wydajemy. Pomocne do tego jest zbieranie i analizowanie paragonów sklepowych. Oczywiście, aby taka analiza miała sens, czyli abyśmy mogli porównywać na bieżąco wydatkowane kwoty warto wszystkie zakupy i ich koszty zapisywać – jeśli lubimy, to choćby i w zwykłym zeszycie w kratkę, ale znacznie lepiej w arkuszu kalkulacyjnym w komputerze, a już najlepiej w specjalnym programie czy aplikacji do tego celu, z których wiele, jak np. Microsoft Money są bezpłatne. Takie aplikacje pozwalają nam zobaczyć na co wydajemy najwięcej i na tej podstawie opracować plan redukcji kosztów tam, gdzie jest to możliwe, np. poprzez sprytne zakupy.

Mimo tego, iż Polacy są jednym z najbardziej zapracowanych narodów w Europie wciąż zarabiamy stosunkowo niewiele. Biorąc pod uwagę wymiar czasu pracy pracujemy więcej, niż np. Francuzi, a jednak zarabiamy mniej niż oni. Według ostatnich prognoz poziom zarobków porównywalny do tych w Europie osiągniemy dopiero w drugiej połowie XXI wieku. Ponieważ więc wciąż jesteśmy społeczeństwem stosunkowo biednym największy comiesięczny wydatek Polaków stanowią… koszty jedzenia. Wiadomo, każdy z nas jeść musi, średnio wydatki na jedzenie przeciętnej polskiej rodziny wynoszą 60% jej dochodów. To bardzo dużo. Jak zatem sprytnie te koszty obniżyć?

Przede wszystkim, produktów spożywczych o krótkim terminie przydatności należy kupować TYLE ILE TRZEBA, czyli tak, by nie marnować jedzenia, czyli go potem nie wyrzucać. Ludziom stosunkowo łatwo przychodzi wyrzucanie jedzenia, a przecież jest to różnoznaczne z wyrzucaniem pieniędzy. Wyobraźmy sobie, że zamiast pięciu plasterków zaczynającej już nieładnie pachnieć wędliny wyrzucamy do kosza 3 czy 4 złote. A zamiast połówki uschniętego chleba – 1,50 zł. Ile takich wędlin czy chlebów wyrzucamy w tygodniu. Ile spleśniałych pomidorów, uschniętych plasterków sera?

Wiele osób ma tendencję do kupowania za dużo jedzenia. Ludzie, którzy w szczególnie bolesny sposób doświadczyli głodu, wojny czy biedy mogą mieć tendencje do podświadomego kupowania jedzenia „na zapas”, bo tak naprawdę wciąż żyją w sytuacji zagrożenia, wciąż obawiają się, że widmo braku i głodu znów ich dosięgnie. Jest to rodzaj lęku, z którym trudno poradzić sobie samemu i warto zwrócić się z tym o pomoc do psychoterapeuty.

 

Grupowe zakupy w rodzinie lub wśród sąsiadów

Wiadomo, że firmy handlowe będą wspierały konsumpcjonizm. W ich interesie jest, aby klienci kupowali jak najwięcej po jak najwyższych cenach. Stąd też pojawiające się nieustannie oferty w rodzaju „3 w cenie 2” albo opakowania wędlin czy sera przerastające możliwości konsumpcyjne trzy czy czteroosobowej rodziny. Często jednak człowiekowi wydaje się, że kupując „więcej za mniej” robi dobry interes. Bo jak kupi 250 g szynki za 10 zł to wychodzi mu 100 g za 4 zł podczas gdy ta sama wędlina w opakowaniu 100 g kosztuje 5 zł.  A zatem kupując 250 g oszczędzamy 2,50 zł! Oszczędność ta jednak jest pozorna, jeśli po tygodniu wyrzucimy połowę zakupionej wędliny, która zdążyła się zepsuć.

Czy jest z tego jakieś wyjście?

Tak! Jeśli kupując paczkę wędliny czy sera wielkości 250 g dogadamy się np. z teściami i szwagrami, którzy kupią od nas połowę czy 1/3 paczki!

Jeśli kupując np. trzy płyny do prania w cenie dwóch podzielimy koszt zakupów na 3 rodziny (nasz, teściów, szwagrów albo sąsiadów) każdy zapłaci za płyn mniej, każdy będzie wygrany.

Oczywiście, w relacjach rodzinnych do przeprowadzenia takich sprytnych zakupów wystarczy telefon do teścia i szwagierki, by upewnić się co do ich zainteresowania partycypowaniem w tego typu zakupach. Co jednak jeśli mieszkamy w miejscowości oddalonej od miejsca zamieszkania rodziny, z którą widujemy się tylko na święta?

Podobną akcję można jak najbardziej przeprowadzić wśród sąsiadów zbierając od nich zamówienia na partycypację w zakupach typu „3 za 2”.

Pomocne w zebraniu takich zamówień są gazetki sieci handlowych, wydawane z przynajmniej jednotygodniowym wyprzedzeniem, dostępne zarówno w placówkach sieci jak i na ich stronach internetowych. Istnieje też wiele aplikacji, takich jak Blix czy Moja Gazetka, dzięki którym możemy być na bieżąco ze wszystkimi promocjami danego dnia, a gazetki promocyjne firm przeglądać w telefonie. Wiele sieci handlowych ma również własne aplikacje, które zastąpiły dawne karty lojalnościowe i pozwalają np. gromadzić punkty za każde zakupy czy naliczać rabaty na określone produkty.

 

Prognozowanie zakupów domowych – produktów szybko rotujących. Rób zakupy według daty przydatności

Nasze zakupy dzielą się na dwie kategorie:

  1. Zakupy produktów z krótkim okresem przydatności i ewentualnie te, które lubimy świeże
  2. Zakupy produktów z dłuższym okresem przydatności

Rzeczy z pierwszej kategorii kupujesz częściej (powiedzmy, codziennie) a te z drugiej kategorii jak najrzadziej. Teoretycznie chleb można zjeść na drugi czy trzeci dzień.

 

Utrzymuj mądre zapasy

Kupowanie na zapas dotyczy produktów z drugiej kategorii i wiąże się bezpośrednio z ilością dostępnego miejsca do przechowywania. Jeżeli możemy sobie na to pozwolić, warto to zrobić, oczywiście w rozsądnych granicach – tak, aby nie wyrzucać produktów, które kupiliśmy na zapas i których nie zużyliśmy nim upłynął ich termin ważności. Jednak np. dzięki temu, że kupiliśmy płyn do mycia naczyń w dużym (1l) opakowaniu a korzystamy z mniejszego, to po przelaniu ostatniej kropli z dużego opakowania wiemy, że mam dokupić kolejne. Jednocześnie nadal mam czym myć, bo małe opakowanie jest pełne.

 

Najtańsze w sezonie

Warto również dostosowywać nasze menu do pór roku i korzystać z produktów sezonowych wtedy, gdy są one najtańsze.

Sposobem na tanie zakupy jest też kupowanie na różnego rodzaju rynkach i ryneczkach oraz negocjowanie cen, czyli popularnie mówiąc targowanie się. W ten sposób można z właścicielami stoisk warzywnych czy spożywczych pod koniec dnia wynegocjować np. niższą cenę za produkty, które następnego dnia nie będą już świeże.

 

Wyprzedaże

Większość sklepów przemysłowych, w tym obowiązkowo duże sieci handlowe, przynajmniej dwa razy w roku robią wyprzedaże. Są one prowadzone na koniec sezonu letniego, od 31 lipca do około 16, a nawet 31 sierpnia oraz na koniec sezonu zimowego: od 31 stycznia do 15 lutego lub nawet do końca lutego. Obniżki cen sięgają wówczas nawet 80%! To znakomita okazja, by zaopatrzyć się w rzeczy, które mogą posłużyć nam być może jeszcze w tym sezonie, a na pewno przydadzą się za rok. Przy zakupie ubrań warto na wyprzedażach zwracać uwagę na klasyczne kroje i fasony, które opierają się sezonowej modzie i dzięki wyprzedażom tanio skompletować dobrej jakości garderobę. Pomiędzy ww. dwiema wielkimi wyprzedażami wiele sklepów sieciowych marek prowadzi akcje promocyjne typu „middle sezon” oferując rabaty rządu od 20 do 50% na ubrania z aktualnych kolekcji. Dobrą okazją na zakupy np. sprzętu AGD jest tzw. black Friday, czyli „czarny piątek” – ostatni piątek listopada, w którym ceny produktów spadają o co najmniej 20% a czasem i więcej. Z kolei w najbliższy po „black Friday” poniedziałek, zwany „cyber Monday” obniżane są ceny produktów cyfrowych, elektroniki oraz wielu artykułów dostępnych online.